Rok 2023

bg wtz

zajawka teatrW słoneczne, żeby nie powiedzieć upalne, niedzielne popołudnie, wybraliśmy się do Krakowa. Wygrał on z Żywcem, a odbywający się tam festiwal ulicznych teatrów zwyciężył w rywalizacji z  folkowym koncertem. Na miejscu okazało się, że nasza młodzież związana z zespołem teatralnym ostatecznie bardzo dobrze wybrała. To, że mieli okazję podejrzeć aktorów z różnych stron świata było dla nich nie tylko rozrywką, ale i możliwością podejrzenia innego niż własny warsztatu pracy. Sceny na wolnym powietrzu zostały przygotowane w kilku miejscach. Dwie znajdowały się na Rynku Głównym, dwie na tak zwanym Małym Rynku i jeszcze jedna, do której nie udało się nam dotrzeć, na Kazimierzu. Najpierw zatrzymaliśmy się przy Sukiennicach, gdzie rozgrywał się monodram w oparciu o stworzenie świata. Bliski i bezpośredni kontakt z aktorem był w tym przypadku szczególnie przyjemny.

Artysta dzielił się z publicznością kostkami lodu, co w popołudniowym skwarze nadawało sztuce bardzo pozytywnego waloru. Na Małym Rynku, tuż za Kościołem Mariackim animator marionetek zachwycił nas kunsztem ożywiania lalek. Najbardziej zaskoczył nas, gdy jedna z lalek okazała się być nim samym i też trzymała w swej ręce marionetkę, którą sama sterowała… Był w tym doskonały i otrzymał od publiczności zasłużone owacje. Nie mniejsze brawa otrzymał inny aktor, który w swoim interaktywnym przedstawieniu zapraszał do wspólnych występów młodych bardzo widzów, którzy chętnie korzystali z zaproszenia. Można by go porównać do średniowiecznego kuglarza, jakich w dawnych czasach w Krakówie gościło pewnie wielu. Żonglował maczugami, które stawiał sobie na nosie i na nosie swojego pomocnika, chodził po linie, a już szczytem było żonglowanie przez niego płonącymi pochodniami. I to wszystko robił stojąc na linie rozpiętej na konstrukcji bujającej się niczym konik na biegunach. Trochę taki cyrk, ale też bardzo nam się podobało. Podobały nam się również wszystkie stanowiska dające możliwość wzięcia udziału w dawnych zabawach i zakosztowania w czynnościach z minionych epok. Pranie w balii i wyżymanie mokrej bielizny za pomocą wyżymaczki podobało się najbardziej naszej Jadzi, która pracując na co dzień w pralni dostrzegła w tym ciekawą dla siebie odmianę… Wiele radości sprawiło nam też noszenie wody na wyścigi. Wszelkie błędy były tu karane oblewaniem wodą przez prowadzącego zabawę. Danielowi udało się aż dwa razy załapać się na karę, której nikt nie odbierał tego dnia jako karę, bo warto wspomnieć, że termometr wskazywał tego dnia ponad 30 stopni… Zawiedzione dziewczyny, które nie zostały polane chłodziły rozgrzane stopy w pobliskiej fontannie… Kolejne przedstawienie przeniosło nas na morze, gdzie rozgrywał się dramat miłosny dwojga podróżników. Starali się oni wyznać sobie miłość różnymi sposobami. Po wielu próbach i związanych z tym perypetiach wszystko skończyło się szczęśliwie. Wspaniała gra aktorów, piękne stroje, charakteryzacja i proste dekoracje to to, co urzekło nas w tym przedstawieniu. Po posiłku i odpoczynku poszliśmy jeszcze pod papieskie okno na Franciszkańskiej, a stamtąd do wawelskiego smoka. Wprawdzie żar w powietrzu zaczynał powoli ustępować, ale po serii smoczych zionięć uznaliśmy, że nie jest to czas żeby dodatkowo grzać się przy ogniu i poszliśmy dalej. Tym razem dalej znaczyło bliżej domu, bo poszliśmy w kierunku parkingu…


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49