Wyczekiwanie naszych mieszkańców na zbliżający się Dzień Dziecka było przepełnione nadzieją, że będzie on połączony z długo oczekiwanym przez niektórych grillem. Pogoda do tej pory jakoś nie szczególnie zachęcała do przesiadywania na dworze. W pierwszym dniu czerwca było jednak tak pięknie, że nikt nie miał wątpliwości, że kiełbaski z grilla na naszym mini festynie pojawia się na pewno. Zaplanowano również zorganizowanie zabawy tanecznej na wolnym powietrzu. Wyniesiono w związku z tym głośniki i ustawiono pod wiatą. Kilku chłopaków zaproponowało, że sami zajmą się muzyką i mają już przygotowane odpowiednie kawałki. Wobec wyrażonych wątpliwości, czy aby odpowiednie, usłyszałem, że jak najbardziej, i że nie będzie to w żadnym wypadku jakaś tam łupanina, i że nie będzie brzydkich wyrazów, i że w ogóle sam miód… No i pięknie było. Nikogo nie trzeba było prosić do zabawy z chustą. Jest to jedna z ulubionych zabaw, którą można rozgrywać na różne sposoby.

Nie brakło też chętnych do zabaw muzycznych z rekwizytami, wśród których przebojem okazało się przekazywanie sobie zakładanego na głowę kapelusza. Dopełnieniem radości były przyrumienione kiełbaski, które uroczyście otworzyły tegoroczny sezon grillowy. Wracając do domu przechodziłem koło naszego płotu. Impreza jeszcze trwała. Dobiegły mnie znajome nuty utworów serwowanych akurat przez naszych dyskdżokejów. Zaraz po „My przepijemy naszej babci…”, w tej samej wiązance, pojawiło się „Jeszcze po kropelce…” i „A chachary  żyją…” Tancerze za płotem darli się na całe gardło dokładając swoje głosy do popularnych przyśpiewek. Ani jednego brzydkiego słowa – zgodnie z obietnicą chłopaków. Uśmiechnąłem się, bo dotrzymali słowa. Przypomniała się też pewna reklama, w której w ramach serii „smaki dzieciństwa” reklamowano tradycyjną nalewkę babuni…