Rok 2016

bg wtz

zajawka sdm goscSłyszymy czasem jak ktoś woła: „Gość w dom – Bóg w dom!”. Może i sami tak reagujemy na widok gości. I bardzo dobrze, bo to piękne staropolskie przysłowie motywuje gospodarza do bycia gościnnym. A co to oznacza? Mniej więcej to, aby tego, kto przekroczy progi naszego domu przyjmować serdecznie, starać się, aby pod naszym dachem niczego mu nie zabrakło, by czuł się u nas w domu bezpiecznie i tak dobrze, jak u siebie. Bardziej dosłownie słowa te można rozumieć jako zachętę do przyjmowania bliźniego jakby samego Pana Boga, a jeszcze inaczej, aby w odwiedzających nas dostrzegać obecnego w nich Chrystusa i to właśnie ze względu na Niego ugościć. Najpiękniejsze obrazy gościnności znajdujemy już w Starym Testamencie, gdzie przykładnym gospodarzem jest sam Abraham. Piękny opis postępowania gościnnego patriarchy znajdujemy już w Księdze Rodzaju. O gościnności mówiło się ostatnio w Polsce bardzo wiele. W wielu miastach południowej Polski pojawili się młodzi ludzie, którzy przybyli do naszego kraju na Światowe Dni Młodzieży.

Również w Rudzie Śląskiej nie zabrakło rodzin, które zaprosiły ich do swoich domów. Goście podkreślali, że są zaskoczeni tym, jak serdecznie są wszędzie przyjmowani. Chwalili polskie jedzenie i szczodrość gospodarzy. Z ich relacji i zadowolenia wynika, że to właśnie polska gościnność zyskała w ich oczach i żołądkach największe uznanie. Możemy być zatem zadowoleni, że ten egzamin udało nam się zdać na dość wysoką notę. No może z jednym małym minusem za wspomniany wcześniej mecz… Ale trudno, nie zawsze musimy przegrywać… My w Ośrodku, gdy tylko dowiedzieliśmy się, że przebywający w naszym mieście goście chcieliby odwiedzić nasz Dom i zobaczyć jak wygląda „Miłosierdzie w praktyce”, od razu byliśmy gotowi na ich przyjęcie. Początkowo miała to być tylko grupa młodych Włochów, którzy stacjonowali we wszystkich trzech halembskich parafiach, ale na dzień przed planowanym spotkaniem okazało się, że jeszcze i Amerykanie chcieliby zobaczyć jak na co dzień wygląda nasza praca. Byliśmy otwarci. Włosi byli na tyle liczni, że trzeba ich było podzielić na dwie grupy. Właściwie to podzielono ich głównie dlatego, że część grupy odwiedzała w tym samym czasie kopalnię. Ostatecznie wszystkim to wyszło na dobre. Gości od razu wprowadziliśmy do najważniejszego miejsca w naszym Ośrodku, czyli do kaplicy. Tam, po przywitaniu gości przez dyrektora i naszego kapelana, wspólnie z mieszkańcami, przed Najświętszym Sakramentem odmówiliśmy litanię do Serca Pana Jezusa. Wezwania były wypowiadane na przemian po polsku i po włosku. Podobnie było z różańcem. Podczas wspólnej modlitwy różańcowej modlono się również naprzemiennie. Z kaplicy goście przeszli do naszej jadalni, gdzie przygotowaliśmy dla nich filmową prezentację. Opowiadanie o naszych początkach, ważniejszych wydarzeniach i codziennym życiu było tłumaczone na język włoski, a w ostatniej grupie na angielski. Na szczególną uwagę zasługuje nasz Grzegorz, który dla naszych gości wykonał „O sole mio” – jedną z najpiękniejszych i najbardziej znanych arii neapolitańskich. Śpiewał oczywiście po polsku, zaś Włosi wtórowali mu w oryginale. Kiedy jednak ostatnią zwrotkę: „Ma n'atu sole Cchiu' bello, oi ne'… ” zaintonował po włosku, nasi goście zerwali się z miejsc i krzycząc i klaszcząc w dłonie dołączyli do naszego wychowanka. Grzegorz był przeszczęśliwy, nasi goście również. Z boku wyglądało to mniej więcej tak, jak na wielkich koncertach, kiedy publiczność w tym właśnie momencie nagradza artystę owacjami na stojąco. Widzieliśmy prawdziwy włoski temperament objawiający się w tej chwili w całej krasie. Grzesiu kłaniający się wśród braw spoglądał już w kierunku zastawionego ciastem stołu. Tam też zaprosiliśmy zaraz naszych młodych przyjaciół, bo w tym momencie już tak chyba mogliśmy o sobie mówić. Poczęstowali się śląskim kołoczem i stosownymi, gorącymi napojami. Rozmawiali z naszymi mieszkańcami, robili sobie wspólne zdjęcia. I tak było za każdym razem. Dwie grupy Włochów i młodzi Amerykanie reagowali tak samo spontanicznie na naszą opowieść i spotkanie z mieszkańcami Ośrodka. Jedna z Włoszek, silnie wzruszona występem Grzesia, jego grą na organach, bardzo przeżywała to spotkanie w kaplicy. Podzieliła się potem w rozmowie swoimi myślami. Okazało się, że sama nie słyszy na jedno ucho. Słysząc Grzesia, powiedziała do Pana Boga: „Jeżeli cząstkę mojego słuchu dałeś jemu, to nie mam już żadnych wątpliwości, bo bardzo dobrze zrobiłeś…” I za tą myśl i całe to dobro jakie dzięki tym niecodziennym odwiedzinom stało się naszym udziałem – Bogu niech będą dzięki. Wszyscy nasi goście na pamiątkę naszego spotkania otrzymali przygotowaną w naszym warsztacie ikonę Matki Bożej Salus Populi Romani, patronującej Światowym Dniom Młodzieży oraz drugi obrazek: patronującego naszemu Ośrodkowi Najświętszego Serca Pana Jezusa. Z przejęciem, a niektórzy ze łzami w oczach przyjmowali podarunki. Zupełnie niepotrzebnie przejmowali się tym, że sami nam niczego nie przynieśli. Zapewnialiśmy ich i jeszcze raz powtórzymy: To wy ofiarowaliście nam najwięcej. Jak to mówią: „Gość w dom – Bóg w dom”, i tak trzy razy z rzędu. Czy można chcieć czegoś więcej?


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49