Rok 2014

bg wtz

Kanonizacja Ojca Świętego Jana Pawła II była wydarzeniem, na które czekał cały świat, a przynajmniej ta jego część, która kochała naszego papieża za życia i nie przestała go kochać po śmierci. Miliony ludzi zgromadziły się przed telewizorami aby uczestniczyć w tym niezwykłym wydarzeniu. Setki tysięcy przybyły do Rzymu, aby wspólnie uczestniczyć we Mszy Świętej, podczas której papież Franciszek ogłosił dwóch swoich poprzedników – Jana XXIII i Jana Pawła II – świętymi. Wśród tych ostatnich, którzy zdecydowali się być świadkami tych wydarzeń na żywo, byli również mieszkańcy naszego Domu, którzy w dniach od 25 do 29 kwietnia, wraz grupą parafian z Orzegowa, wzięli udział w niezwykłej pielgrzymce. Czworo naszych mieszkańców: Ania, Karolina, Artur i Jurek oraz towarzyszący im opiekun – Arek, rozpoczęli swoją podróż od Eucharystii sprawowanej w kościele pod wezwaniem Świętego Michała Archanioła w Orzegowie. Zarówno Mszy Świętej jak i całej grupie przewodniczył ksiądz Karol Płonka, który jako inicjator i organizator wyjazdu przyjął na siebie również rolę przewodnika duchowego.

Po całonocnej podróży grupa dotarła szczęśliwie do Asyżu, gdzie pielgrzymi mieli w końcu możliwość spędzić dziewięć godzin poza autokarem. Msza Święta w kościele św. Rity, a szczególnie zwiedzanie bazyliki świętego Franciszka, było dla naszych mieszkańców ciekawym uzupełnieniem i nawiązaniem do niedawno przeżywanych rekolekcji poświeconych właśnie świętemu Franciszkowi. Czas wolny wykorzystali maksymalnie na sprawdzenie co i za ile można kupić na pamiątkę, skosztowali włoskich lodów i ostatecznie poza lodami niczego nie kupili, bo wszędzie, do wszystkiego były bardzo duże kolejki, bo oprócz nich kilka, a może kilkanaście pielgrzymek zmierzających do Rzymu postanowiło sobie zrobić w tym czasie postój w Asyżu. Wieczorem dotarli do Spoleto pod Rzymem. Śmieją się, że „pod Rzymem”, bo miejscowość ta jest oddalona od stolicy Włoch o 130 km, ale przy tak dużym oblężeniu jakie zapowiadano na dzień kanonizacji, była to doskonała baza noclegowa. Tyle, że spania nie było tam za wiele, bo po toalecie i krótkim odpoczynku trzeba było ruszać do celu podróży. O północy wyjechali do Rzymu. Drzemka w autokarze. Za dwie i pół godziny byli już w stolicy. O trzeciej nad ranem po półgodzinnym marszu spod stadionu olimpijskiego stanęli w pobliżu murów Watykanu. Wszędzie było mnóstwo Polaków. Wobec ogromnej życzliwości z jaką spotykali się na każdym niemal kroku stopniowo ustępował niepokój związany z poruszaniem się w tak ogromnym tłumie. Początkowo uśmiechali się, kiedy przed wyjazdem mówiono im, że będą się musieli trzymać blisko siebie, żeby się nie pogubić. Tam, na miejscu zrozumieli, że tu nie ma żartów. Dlatego bez oporów trzymali się wszyscy za ręce pozostając w stałej, w ten sposób, fizycznej łączności z opiekunem. Wszelkie uczucia niepewności były jednak stopniowo zastępowane przez coraz silniejsze poczucie wspólnoty chrześcijańskiej i narodowej. Mimo tak wielkiej rzeszy ludzi, jak wspominają, czuli się bezpiecznie. Wszędzie było pełno polskich flag, wszędzie było słychać polską mowę, co miało również wpływ na budzenie się uczuć patriotycznych, choć jak sami przyznają, innych niż te które towarzyszą rozgrywkom sportowym. Mimo, że znaleźli się w innym kraju czuli się prawie jak w domu. Podczas Mszy kanonizacyjnej nie udało im się dostać na Plac św. Piotra. Pan Arek wspominając ten moment powiedział: Staliśmy tuż przed Placem św. Piotra. Pomiędzy kolumnami było widać kopułę bazyliki. Zmęczenie dawało się nam we znaki. Aby mieć polski przekaz tego co dzieje się na placu słuchaliśmy polskiego radia na 93,3. Specjalnie dla nas, pielgrzymów z Polski, uruchomiono taki kanał. Po Mszy Świętej pielgrzymi zaczęli opuszczać Plac św. Piotra. Grupa naszych mieszkańców z opiekunem postanowiła wykorzystać ten moment, że zaczęło się tam nieco przeludniać. Zaczęli przedzierać się w stronę placu i akurat wtedy jak wchodzili na Plac św. Piotra, ich oczom ukazał się papież Franciszek. Przejeżdżał pomiędzy pozdrawiającymi go wiernymi. Zbliżał się do nich coraz bardziej i ostatecznie przejechał nie dalej jak 5 metrów od nich. Uśmiechał się i błogosławił zebranych. Mieli wrażenie że jeden z uśmiechów adresowany był wyłącznie do nich. I z całą pewnością tak właśnie było. Wszyscy przeżyli to jako duchową nagrodę za trud, niewygody i wyczekiwanie. Patrząc na nich uśmiechali się również z nieba dwaj inni, święci papieże, a ich uśmiech widoczny był na obrazach zawieszonych ciągle na fasadzie bazyliki. Tak wzmocnieni nasi pielgrzymi podążyli w stronę bazyliki św. Piotra, ale ta była niestety nieczynna. Nie była na szczęście zamknięta od zewnątrz i udało nam się porobić fajne pamiątkowe zdjęcia – żartują. Trochę wolnego czasu poświecili na zakup pamiątek. Trzeba było również skosztować jak smakuje prawdziwa włoska pizza i kawa. Obiadokolacja w Spoleto nie przeciągała się zbyt długo. Wszyscy marzyli już o znalezieniu się w swoich pokojach. Tu docenili wartość nocowania w prawdziwym, wygodnym łóżku. W drodze powrotnej zwiedzili Padwę, choć to chyba trochę za dużo powiedziane. W ekspresowym tempie nawiedzili bazylikę św. Antoniego, a potem udali się do nieplanowanej w programie Wenecji. Tu pani pilotka zrobiła wszystkim prawdziwą niespodziankę, bo nikt nie spodziewał się zmiany trasy. Bazylika św. Marka była zamknięta (jakoś tak mieli szczęście do zamkniętych bazylik) i nie dane im było przeżyć tam Eucharystii odprawionej przez ks. Karola. Chętni jednak mogli wziąć udział we mszy w języku włoskim. Po części programowej pan Arek zorganizował zajęcia praktyczne z języka angielskiego. Prawdziwym testem dla Karoliny i pozostałych naszych mieszkańców okazało się składanie zamówienia w restauracji. Trochę nerwów, masa śmiechu i smaczny efekt to wynik zdanego doskonale przez nich egzaminu. Po drodze zaprzyjaźnili się z podróżującymi z nimi siostrami zakonnymi. Były one, a właściwie są, wspaniałe – podobnie jak i inni, których wspominają, a którzy podróżowali do Włoch z naszymi mieszkańcami. Artur przygrywał w autokarze na gitarze, czym podbił serca pozostałych pielgrzymów. Wrócili szczęśliwie i szczęśliwi do domu. Trud pielgrzymowania już został przez nich zapomniany. Pozostała świadomość, że byli świadkami kanonizacji Papieża – Polaka i niewypowiedziana towarzysząca temu przeżyciu radość. Wielka jest moc modlitwy różańcowej - pan Arek spoglądał w okno jak mówił te słowa. Oczy mu nieco bardziej zaczęły się błyszczeć. Czuję, że zbliżyłem się do niego bardziej niż kiedykolwiek, a w sercu była taka duma z tego, że jest to nasz rodak, jest jednym z nas… I ta nadzieja, że każdy z nas ma szansę na świętość. Po powrocie wpisał do wystawionej w naszym Ośrodku Księgi Kanonizacyjnej: Dziękuję Bogu, że dał nam siłę, wytrwałość i odwagę od momentu zrodzenia się pomysłu, jego realizacji i podróży na kanonizację… Dziękujemy, że wysłuchałeś modlitwy o bezpieczną podróż do Ciebie i o bezpieczny powrót do domu, do ludzi, którzy na nas czekali. Głęboko wierzę, że byłeś z nami przez cały ten czas. Chciałem Ci jeszcze podziękować za bardzo odczuwalne zjednoczenie duchowe z wszystkimi, którzy modlili się za nami, czuliśmy ich wsparcie… Święty Janie Pawle II, głęboko wierzę, że za Twoim wstawiennictwem ich pragnienia i potrzeby serca zostaną wysłuchane. Pobłogosław im… I tym, którzy podjęli niewątpliwy trud pielgrzymowania – błogosław Panie. Święci Janie Pawle II i Janie XXIII – módlcie się za nami.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49