Aktualności i Kronika

bg wtz

zajawka krakowDzięki życzliwości Kolei Śląskich i Marszałka Województwa Śląskiego dwudziestokilkuosobowa grupa naszych mieszkańców wraz z towarzyszącymi im opiekunami miała okazję wybrać się do Krakowa. Już o siódmej trzydzieści tego dnia ksiądz Antoni odprawił Mszę Świętą dla wyjeżdżających na wycieczkę. Podstawiony pociąg relacji Katowice – Kraków pachniał nowością. Nie sprawdziły się przepowiednie niektórych, że pewnie pojedziemy jakimś starym gratem… Weszliśmy do niego i zajęliśmy miejsca. Ciężkie plecaki, pełne wody mineralnej, odłożyliśmy na specjalne stojaki na bagaże. Wody wzięliśmy naprawdę dużo, bo niedziela zapowiadała się bardzo gorąca. Podróż w klimatyzowanych i pięknych wagonach minęła szybko i przyjemnie. Zagadki zadawane przez panią Kasię uprzyjemniły czas podróży chętnym do zabawy. Kraków przywitał nas wyjątkowo ciepło, a nawet gorąco. Wyjście na zewnątrz z dworcowej galerii można porównać do wyjścia z samolotu w tropikalnym kraju. Fala gorącego powietrza uderzyła w nas silnie, lecz zupełnie spodziewanie.

Nikt na szczęście w tym momencie jeszcze nie marudził. Ruszyliśmy w stronę rynku. Mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Bramą Floriańską a Bazyliką Mariacką dał się słyszeć hejnał grany z wieży kościoła na wszystkie strony świata. Przystanęliśmy. W otwartym oknie było widać błyszczącą trąbkę i kawałek trębacza. Była równo dwunasta w południe. Do zbiórki na dworcu mieliśmy równo siedem godzin. Podzieliliśmy się na grupy. Jednej z nich udało się kupić bilety do Muzeum Krakowa znajdującego się pod Rynkiem. Drudzy poszli w tym czasie na Wawel. Pod ziemią było całkiem chłodno i przyjemnie, a wystawy i prezentowane filmy były naprawdę ciekawe. Do tego mini spektakl o królu Kraku i jego zwycięstwie nad smokiem, interaktywne układanki, średniowieczna waga, na której każdy mógł się zważyć, również były nie lada atrakcją. Po wyjściu z muzeum trzeba było odwiedzić smoka. Poszliśmy wiec na Wawel i przez smoczą jamę dotarliśmy do pomnika gada ziejącego prawdziwym ogniem. Słońce prażyło niemiłosiernie. Tu już niektórzy zaczynali marudzić i narzekać na ciepło i zmęczenie. Plan dotarcia pieszo na Kazimierz przepadł w głosowaniu, dobrze natomiast został przyjęty ogłoszony wolny czas na zakup pamiątek oferowanych przez licznie na podzamczu poustawiane stragany. Zadowoleni z zakupów, obeszliśmy wawelski zamek szukając klimatyzowanej restauracji. Pora, aby coś zjeść, była już najwyższa. Posileni i wzmocnieni szliśmy bardzo wolno w kierunku dworca. Staraliśmy się znajdować cień gdzie się tylko dało. Przechodząc przez rynek nie sposób było nie zajrzeć do Kościoła Mariackiego. Pięknie odnowiona świątynia pozwoliła nam się na chwilę wyciszyć i odpocząć od zgiełku i gorąca panujących na zewnątrz. W drodze na dworzec chętni do zakupu cukierków i żelków zaopatrzyli się w słodkie pamiątki z Krakowa. Druga grupa wypatrywała w tym czasie, czy aby ktoś nie pojawi się przypadkiem w słynnym oknie papieskim przy Franciszkańskiej 3. Wkrótce znowu weszliśmy do pociągu. Na szczęście tego samego. Przyjemność jazdy do domu była więc taka sama, a może jeszcze większa, bo byliśmy jednak już trochę zmęczeni. Zabawa w odgadywanie tytułów i haseł pokazywanych za pomocą gestów wykrzesała z niektórych ostatnie siły. Przed dworcem w Katowicach czekał już na nas w busie pan Krzysiu i gdy tylko wyszliśmy podjechał po nas samochodem. W plecakach bulgotały nam resztki wody. Bardzo byliśmy mu wdzięczni, że po nas przyjechał. Wdzięczni też jesteśmy Śląskim Kolejom i panu Marszałkowi naszego województwa. Nasz Michał najbardziej wdzięczny był panu maszyniście, który pozwolił mu na chwilę usiąść na swoim miejscu. Dla jednego i dla drugiego było to naprawdę wielkie przeżycie. Dziękujemy. W Krakowie było super! 

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49